PIOTR RUBIK
17.10.2006
Hala Ludowa
Wrocław
____________________

GALERIA

SETLISTA
____________________

POWRÓT

GUESTBOOK

 

RELACJA

Kot
19.10.2006

Coś się w październiku lekko zmienił profil zaliczanych przeze mnie koncertów. Ledwo dziesięc dni wcześniej podziwiałem Wagnerowską operę, a tu już kolejna impreza z udziałem orkiestry symfonicznej w gmachu Hali Ludowej. Tym razem Piotr Rubik i druga część Tryptyku Świętokrzyskiego - Tu Es Petrus.

Z materiałem byłem dosyć dobrze zapoznany od jakiegoś czasu, więc wiedziałem, czego się spodziewać, a moja obecność w Hali Ludowej nie była przypadkowa. Z biletami było niezłe zamieszanie, bo impreza cieszyła się olbrzymim powodzeniem - ostatecznie udało się dorwać bilety w sektorze G (70 zł). Nie były to może najlepsze miejscówki, ale odbiór i tak był całkiem niezły.

Zanim jednak znalazłem się na miejscu, musiałem odbyć pełną przygód podróż. Ponieważ zdecydowałem się na transport autobusowy, a przejazd przez Most Grunwaldzki i okolice we Wrocławiu w tej chwili to prawdziwy koszmar, w czasie jazdy wielokrotnie powątpiewywałem, czy zdąrzę. Ponieważ jednak podróż moja i punktualność w tych ciężkich warunkach stała się przedmiotem zakładu, zależało mi podwójnie, aby zjawić się w Hali Ludowej najpóźniej o 19.00. I udało się - zjawiłem się dwie minuty wcześniej! To nie lada wyczyn, zważywszy że autobus wypakowany po brzegi ludźmi wyruszył z Placu Dominikańskiego o 18.35. Tłok był tak wielki, że z jednej strony byłem przyklejony do przedniej szyby, a z drugiej niemalże siedziałem kierowcy na kolanach. Na szczęście ten okazał się być bardzo miły, więc droga, pomimo że w koszmarnych warunkach i nerwowej atmosferze, minęła w gruncie rzeczy przyjemnie :).

Gdyby jednak nie mój zakład, okazałoby się, że pośpiech był i tak niepotrzebny. O godzinie ok. 19.20 wyszedł konferansjer i zapowiedział, że koncert zacznie się z opóźnieniem, gdyż jeszcze ponad 300 osób tkwi w korkach. Niemożliwe :). Oczywiście ogłaszanie takiej rzeczy było niepotrzebne, gdyż w jednej chwili pół Hali Ludowej udało się na stragany celem zakupienia prażonej kukurydzy bądź gorącej czekolady. A tak by wszyscy grzecznie na dupach czekali myśląc, że za minutę się zacznie.

Muszę przyznać, że koncert przerósł moje oczekiwania. Był świetnym dowodem na to, że muzyka chóralno-symfoniczna o tematyce religijnej nie musi być w Polsce smutna, patetyczna i nużąca. Wszystko było zrobione z jajem, a ze sceny biło mnóstwo energii. Pozytywnej energii! Największe wrażenie wywarli na mnie jednak soliści. Dorota Marczyk i Olga Szymańska łączą umiejętnie przyjemne wrażenia estetyczne zarówno muzykalne, jak i wzrokowe. Przemysław Branny to idol mojej mamy, natomiast Maciej Miecznikowski zebrał najgorętszy aplauz na sali. Ogólnie rzecz biorąc, ekipa jest fajnie dobrana :).

Mało tego, oprócz wykonania w całości oratorium Tu Es Petrus (wzbogaconego o dodatkową piosenkę!), doczekaliśmy się także 4 bisów, podczas których publiczność była już tak rozkręcona, że czynnie w nich uczestniczyła :). Wśród dodatkowych piosenek znalazła się nowa - będąca fragmentem trzeciej części Tryptyku: Psałterza Wrześniowego.

Piotr Rubik już zapowiedział się z kolejnym koncertem we Wrocławiu na styczeń. Po tym koncercie nie mam wątpliwości, że nie wypada go przegapić...

www.000webhost.com