KULT
03.05.2007
Wyspa Słodowa
Wrocław
____________________

BILET

GALERIA

SETLISTA
____________________

POWRÓT

GUESTBOOK

 

RELACJA

Kot
31.05.2007

Zabawa nie skończyła się na Heyu tego majowego wieczoru. Muzyczna uczta trwała dalej, gdy na scenie po Kasi pojawił się Kazik i Kult. To w moich oczach dwa najważniejsze zespoły w historii polskiej muzyki rockowej i podziwianie ich na jednej scenie w ciągu jednego koncertu było świetnym doświadczeniem!

Kult grał jako ostatni i jak zwykle zaserwował długi set - prawie 30 kawałków. Koncert trwał ponad 2,5h i chyba nikt nie wyszedł z Wyspy Słodowej z poczuciem niedosytu. Korzystając z krótkiej przerwy po Heyu udałem się do kolejki za browarem (tu jednak należy się przyczepić do organizacji - ci, którzy uczciwe stali w kolejkach, prawie nie mieli szansy doczekać aż w tych kolejkach doczekają na swoją kolej... paranoja). Trochę to potrwało więc początek koncertu spędziłem trochę gdzie indziej, niż pod sceną.

Ponieważ fani Kultu tłumnie zjawili się na koncercie, myślałem, że w trakcie jego trwania dopchanie się z powrotem do pierwszych rzędów, gdzie koczował Ronnie, będzie niemożliwością. O dziwo udało się to bez większych problemów, a z moją koncertową kondycją służącą do przepychania się nie jest jeszcze tak źle. Korzystając z niezorganizowanych miejsc beztroskiej zabawy i względnego luzu, dotarcie do pierwszego rzędu poszło zadziwiająco łatwo.

Trzeba przyznać, że było ostro - zapomniałem już trochę jak to jest, gdy nad głową przelatują ludzie, gdy trzeba uważać, by nie dostać glanem w głowę i gdy trzeba się przytulać do obcych spoconych facetów, by nie dać się zdeptać. Możnaby uznać, że wykonywanie tych czynności nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek przyjemnością, jednak wpływają one na ogólną atmosferę koncertu. Po prostu czuć, że coś się dzieje, że się w CZYMŚ uczestniczy.

Zwłaszcza, gdy na scenie pojawia się tak nietuzinkowy artysta, jak Kazik. Ten jak zwykle nie zawiódł. Imponuje mi pewnego rodzaju specyficzna wiarygodność i spontaniczność wyczynów scenicznych Kazika. Trudno było się powstrzymać od śmiechu np., gdy podczas grania jednego z kawałków, zaimprowizował mecz piłki nożnej, korzystając z butelki po wodzie. Nieudolne próby kozłowania i podbijania "piłki" zakończyły się w końcu celnym strzałem wymierzonym prosto w głowę basisty. Po prostu urocze.

Niestety, organizatorzy przedobrzyli z nagłośnieniem - o ile na Heyu było idealne: selektywnie brzmiące nawet pod samą sceną, tak oczywiście na Kulcie już musiało być za głośno. Naprawdę nie rozumiem czasem akustyków kierujących się zgubną zasadą "każdy następny zespół musi grać głośniej niż poprzedni", nawet, jeśli osiągnięty poziom głośności jest już w sam raz i podkręcanie go dalej będzie powodować tylko postepującą destrukcję słuchu fanów. Tak było z moim lewym uchem po tym koncercie - tak na oko 30% ubytek słuchu, który odzyskałem po jakichś 4 dniach. Ale warto było :).

www.000webhost.com