NOSOWSKA
20.10.2007
WFF
Wrocław
____________________

BILET

GALERIA

SETLISTA
____________________

POWRÓT

GUESTBOOK

 

RELACJA

Kot
07.11.2007

Nosowska po raz kolejny na żywo? No właśnie - Nosowska, ale nie Hey. Tym razem Kasia przyjechała ze swoim solowym projektem, promując swoją najnowszą płytę UniSexBlues. Koncert był reklamowany plakatami na mieście utrzymanymi w podobnej stylistyce, co grafika na płycie czy zapowiedź trasy na oficjalnej stronie internetowej nosowska.pl (użyto nawet tego samego zdjęcia).

Płyta w mojej opinii bardzo udana, ale też specyficzna. Wiadomo było, że utwory są grane na żywo w nieco innych aranżacjach, bardziej gitarowo-rockowych. Zresztą próbkę smaku projektu Nosowska na żywo można było usłyszeć już wcześniej, wszak część premierowego koncertu, który odbył się latem na Off Festiwalu w Mysłowicach, została wyemitowana w radiu. Zapowiadało się więc ciekawie.

Poza tym WFF to nadal chyba najlepsze miejsce do tego typu koncertów we Wrocławiu. Duża hala o niezłej jak na te warunki akustyce, zawsze dobra wentylacja, no i ten niepowtarzalny klimacik, który jak sądzę w dużej mierze zawdzięczamy milutkiemu stęchłemu zapaszkowi. Koncerty tutaj mają swój specyficzny wydźwięk, że tak powiem. A do tego wszystkiego Kasia nigdy nie ukrywała swojej sympatii do Wrocławia, nie mówiać już o tym, że nagrania piosenek na UniSexBlues dokanano w większości właśnie tutaj.

Wszystko zaczęło się dosyć zabawnie. Arkapie udało się wejść na gig za darmochę, wskutek dosyć śmiesznego zrządzenia losu. Jak to mawiają - głupi ma zawsze szczęście. Powiem tylko tyle - za taki koncert warto zapłacić pełną cenę za bilet :).

Kasia była gwiazdą wieczoru całego festiwalowego dnia koncertowego, w ramach większej imprezy Ethno Jazz Festival. Gdy przybyliśmy na miejsce, trwał właśnie koncert Kapeli ze Wsi Warszawa. Słowa "ethno" i "jazz" dosyć dobrze oddają charakter muzyki, jaką owa kapela wykonuje. Oddajmy na chwilę głos oficjalnej stronie składu: "Na jej repertuar składają się awangardowe interpretacje ludowych melodii tanecznych, tańców, ballad i wiejskich pieśni, wykonywane z wykorzystaniem archaicznych instrumentów i tzw. białego głosu." Przyznam szczerze, że takiej muzyki jeszcze na żywo nie słyszałem. Miało to swój niepowtarzalny klimacik, który doskonale podkreślał sam WFF. Zaczałęm nawet żałować, że pojawiliśmy się tak późno, bo taki koncert warto zobaczyć w całości. Myślę że z chęcią wybiorę się kiedyś na Kapelę ze Wsi Warszawa, gdy będą znów grać we Wrocku.

By przejąć barierki jeszcze przed rozpoczęciem koncertu, nie było większych problemów. Gig zaczął się od Metempsycho - kawałka, który niespecjalnie podoba mi się na albumie (wręcz odrobinę mnie drażni), ale tutaj, w koncertowej aranżacji, zabrzmiał znacznie lepiej. Potem trochę szybciej i ostrzej - Poli D.N.O., chyba najbardziej dynamiczny kawałek na całym UniSexBlues. Po kilku kolejnych utworach w postaci Makro, Odrobiny Dyskomfortu i Grand Prix, przyszła pora na prawdziwą perełkę - Kasitet Romans. Mój absolutny faworyt z UniSexBlues, piosenka o świetnej melodii i znakomitym tekście, paradoksalnie jest to jedyny utwór z całej płyty, do którego tekst napisał kto inny, niż sama Kasia. Ale jest bardzo w stylu Nosowskiej, więc każdy kto nie czyta dokładnie zawartości książeczki dołączonej do płyty, mógłby spokojnie pomyśleć, że to kolejny liryk Kaśki. Co do koncertowego wykonania zaś - kawałek fajnie wypadł, zwłaszcza wydłużona, bardziej rozbudowana i nieco przearanżowana część instrumentalna pod koniec. Wzbogacona oczywiście osobliwymi, chociaż delikatnymi wokalizami Kasi. Miodzik!

Ale jeszcze większy miodzik miał miejsce chwilę później. Pora na podróż w czasie i jeden z nielicznych w setliście "starych" utworów - mianowicie O Tobie z płyty Puk Puk. To chyba najostrzejszy kawałek, jaki Nosowska nagrała w całej swojej solowej karierze. Wyjątkowo więc ostrzyłem sobie na niego pazurki :). Byłem też strasznie ciekaw jak wypadnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę ewidentne kłopoty Kasi z głosem i coraz łagodniejszy styl śpiewania. Jakże miło zaskoczony byłem, gdy okazało się, że nie zastosowano żadnej taryfy ulgowej - chrypa Kasi wróciła jak na zawołanie, rockowa aranżacja zwrotek (i refreny bardziej w stylu reggae - nic dziwnego, w końcu za muzykę odpowiedzialny jest Piotr Banach) przeobraziła ten kawałek w coś fenomenalnie wręcz ostrego i energetycznego, ocierającego się o metal. Do tego znakomita, bardzo dynamiczna oprawa świetlna - trudno było nie powymachiwać łbem!

Następnie chwilowy powrót do UniSexBlues, by potem znów usłyszeć coś z poprzednich płyt Kasi - tym razem otwierające album Sushi Keskese. Oczywiście w bardzo zmienionej aranżacji, choć zachowujące ten specyficzny, uhm zgrzyta mi to słowo w ustach ale cóż na to mogę poradzić, transowy klimat. Fajnie jednak że repertuar nie jest ograniczony do samego UniSexBlues, chociaż zdecydowanie zabrakło czegoś z Mileny.

Był za to cover - Let's Dance Davida Bowiego. Niestety, kawałek nie zrobił na mnie żadnego wrażenia - kompletnie nietrafiony cover. W przeciwieństwie do rewelacyjnie wyselekcjonowanych piosenek zagranych na koncercie Hey MTV Unplugged (przypomnijmy, że padło na Angelene PJ Harvey i Candy Iggy'ego Popa). Tutaj pewnie też niby tandem Macuk i Nosowska, a jednak wyszło coś zdecydowanie mało porywającego i poniżej oczekiwań. Za to zakończenie koncertu - zaskakująca wersja największego hitu Jeśli Wiesz Co Chcę Powiedzieć, zatuszowało ten drobny niedostatek. Ale w końcu mamy Erę Retuszera.

Ogólnie rzecz biorąc, koncert był rewelacyjny. Na scenie panowała luźna, żeby nie powiedzieć, luzacka atmosfera. Widać, że liderzy całego przedsięwzięcia - Nosowska i Macuk - dobrze się razem czują na scenie i - co najważniejsze - dobrze rozumieją. Bogate instrumentarium (uwzględniające także dęciaka w każdym niemal utworze) sprawiło, że koncertowe wersje piosenek bywają chyba jeszcze ciekawsze, niż te płytowe. Podobało mi się to, że perkusja była ustawiona bokiem do widzów, przy samej krawędzi sceny. Mogłem się dobrze przyjrzeć całkiem fajnie grającemu bębniarzowi. Do tego wszystkiego fajna otoczka wizualna - ładna grafika w tle i rewelacyjna oprawa świetlna. Było mnóstwo energii, zabawy, nawiązywały się fajne dialogi między Kasią a publicznością (to dzięki naprawdę niewielkiej odległości barierek od sceny, a także naprawdę niezłą, wspomnianą już przeze mnie na początku, akustyką pomieszczenia). Jedynym mankamentem było to, że koncert był nieco krótki, ale jego jakość w pełni to wynagradzała.

Niektórzy czuli się niezwykle zawiedzeni faktem, że po koncercie Kasia tym razem nie miała ochoty na spotkanie z fanami. Nie przeszkodziło to jednak większości osób wpychać jej niemalże na siłę pod nos plakaty i płyty do podpisania. Nie mogę tego pojąć, że niektórym ciężko zrozumieć prosty fakt, że Kasia jest też tylko człowiekiem, który może być zmęczony i nie mieć ochoty po raz tysięczny rozmawiać z w większości nieletnimi fankami o pierdołach. Niektórym naprawdę brakuje jeszcze dystansu do tego, co się wokół nich dzieje.

Ja tam jestem bardzo zadowolony. Tym bardziej, że wróciłem do domu z pięknym plakatem, który urozmaici ścianę w moim pokoju, a do tego wszystkiego kupiłem nówkę Puk Puk za jedyne 30 zł. Czego chcieć więcej?

www.000webhost.com