NOSOWSKA
04.04.2008
Teatr Capitol
Wrocław
____________________

GALERIA

SETLISTA
____________________

POWRÓT

GUESTBOOK

 

RELACJA

Kot
18.04.2008

Więcej nam koncertów Kasi obrodziło w tym roku niż Heya, póki co przynajmniej. Ale to bardzo fajnie że równocześnie dwa tak różne i tak bardzo udane projekty ciągnie ta sama osoba. Tym razem impreza o nieco wyższej randze niż Żywiec na Śniegu - Kasia zaśpiewała na otwarciu PPA we Wrocławiu. Nie mogło tam oczywiście zabraknąć delegacji Kot on tour! :)

Koncert tym razem musiałem obserwować z dala od sceny, gdyż takie bilety mi przypadły w udziale - w loży na balkonie. Widoczność jednak była całkiem niezła, patrząc na scenę z góry pod kątem miało się dobrą przestrzenną perspektywę. Tylko perkusista (skądinąd, rewelacyjny) był zasłonięty, ale to co najważniejsze - czyli muzykę, dało się chłonąć bez większych przeszkód.

Gdy sala Capitolu była już pełna, w pewnym momencie, zupełnie jak przed kinowym seansem, zgasły światła, dając sygnał, że moment rozpoczęcia jest już bliski. Wywołało to falę burzliwych oklasków - szybko przekonałem się, że znajduję się w towarzystwie wielu osób, którym twórczość Kasi nie jest obca. Usłyszeliśmy intro, czyli Simple Present z płyty - brzmiące na tym nagłośnieniu fenomenalnie. Pomyślałem sobie, że jeśli tak ma brzmieć cały koncert (zwłaszcza trzęsące podłogą (na górze!) niskie tony), to będzie to prawdziwa uczta dla uszu (na gigach festynowych, jak to zwykle bywa, nagłośnienie było przeciętne).

Świetną atmosferę udało się osiągnać już w trakcie intra - głęboką ciemność rozświetlały tylko snopy czerwonego światła. Potem dramaturgia została trochę zachwiana, bo Macuk wyszedł za późno na scenę i było trochę ciszy. Wszedł, inaczej niż zwykle - usiadł na krzesełku i podłączył się do prądu. Było jeszcze bardzo ciemno, gdy zaczął grać riff z Metempsycho. Stopniowo dołączała się reszta zespołu, aż w końcu, z ostatecznym wypierdem, gdy weszła perka, Marcin gwałtownie wstał i kopnął krzesełko za siebie - motyw zerżnięty z Hetfielda :).

Tutaj zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony, gdyż początek utworu to był niezwykle klimatyczny dialog Macuka z drugim gitarzystą (który gra na elektryku) - niby prosty, ograny zabieg, a jak wzbogacił aranżację! Super sprawa, bo prawie za każdym razem, gdy po dłuższej przerwie idę obejrzeć UniSexBlues Show okazuje się, że aranżacje przybrały na piórach od ostatniego razu. Wielkie brawa!

Niestety okazało się też, że nagłośnienie nie jest tak rewelacyjne, jak zapowiadało się na to po intrze. Instrumenty zlewały się w jedną całość - przynajmniej na górze. Może akustyka pomieszczenia psuła efekt. Szkoda, bo fajnie by było posłuchać tych wszystkich wygłupów selektywnie. Może latem, na dużych festiwalach będzie lepiej (już wiadomo, że Kasia wystąpi w Jarocinie i Węgorzewie - trzeba będzie się chyba wybrać?).

W końcu na scenie pojawiła się Madame i wszelkie niedogodności przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, gdyż wyglądała genialnie :). Nie będę się rozdrabniał dlaczego, ale Kasia utrafiła z tą nową fryzurą w samo sedno mego fetyszu :). Nie mogłem od niej oderwać wzroku :).

A poza tym, była w całkiem niezłej formie wokalnej - i tu plus nagłośnienia, bo wokal był jedynie naprawdę dobrze i selektywnie brzmiącą częścią zespołu. W sumie Nosowska jest tu najważniejsza, a na większości koncertów to właśnie wokal ginie gdzieś pod instrumentami, więc należałoby się cieszyć... Ale szkoda, bo każdy instrumentalista zespołu Nosowskiej na scenie daje z siebie wszystko.

Repertuar był dokładnie ten sam co ostatnio - trochę szkoda. Ale z drugiej strony, niektóre kawałki to po prostu majstersztyki w tych wersjach, a człowiekowi już nic więcej nie potrzeba. Obecna wersja O Tobie? z... hmm, latynoską wstawką w środku to rzecz po prostu genialna. Po prostu nie można się szeroko nie uśmiechnąć. A potem to już czysty heavy metal. No, tego trzeba posłuchać samemu na żywo!

W czasie gigu Macukowi poszła struna! Doszło do zabawnej sytuacji - wymiany gitary między utworami. Tzn. normalnie nie ma w tym nic śmiesznego, ale ta ekipa potrafi z tak felernego zdarzenia zrobić żart. To już prawie połączenie dobrego koncertu z przednim kabaretem!

Na bis usłyszeliśmy oczywiście Let's Dance i Jeśli Wiesz Co Chcę Powiedzieć. Podczas tego ostatniego Kasia pozwoliła sobie, na długa, psychodeliczną, piskliwą wokalizę. Zabawnie było potem obserwować wychodzących ludzi piszczących sobie pod (nomen omen) nosem.

Na gigu obecny był Budyń (którego zresztą widziałem na mieście tego samego dnia wczesnym rankiem), pomyślałem że może wskoczy na scenę żeby wykonać z Kasią w duecie Candy lub chociaż Kasitet Romans (przypominam, że tekst do tego utworu napisał właśnie on). Niestety, nic takiego nie miało miejsca - chociaż chłop zaznaczył na koncercie dosyć wyraziście swoją obecność, fikając pod sceną.

www.000webhost.com