GŁÓWNA

NEWS

GALERIA

MUZYCY

KOT

____________________

POWRÓT

GUESTBOOK

 

Kot
25.01.2010

Rok 2009 obfitował w długo wyczekiwane premiery nowych albumów studyjnych, dla odmiany po roku 2008, który zdominowany został przez płyty koncertowe. Tym razem po raz pierwszy jednak pokusiłem się o przygotowanie rankingu najlepszych moim zdaniem płyt minionego roku. Poniżej mój wybór 6 naj. Dlaczego tylko 6? Premierowych wydawnictw było więcej, ale na poniższej liście znalazły się tylko płyty na tyle dobre, że chciało mi się do nich wracać po drugim przesłuchaniu.

1

MIŁOŚĆ! UWAGA! RATUNKU! POMOCY!
HEY

Hey zaskoczył wszystkich i wydał płytę, która prawie w niczym nie przypomina poprzednich. Bardzo nowoczesna, a zarazem bogata muzycznie i stylistycznie. Zrealizowana na światowym poziomie. Produkcja pełna smaczków. Infantylny tytuł może mylić co do zawartości merytorycznej. To bardzo dojrzały zbiór dosyć smutnych refleksji na temat ogólnie pojętej miłości. A zarazem jedne z najlepszych tekstów, jakie kiedykolwiek napisała Nosowska. I najlepsza płyta Hey, zaraz po Ho.

2

TRAVELLING THE FACE OF THE GLOBE
OI VA VOI

Wygląda na to, że brytyjska formacja odnalazła swoje brzmienie i skład. Trzecia płyta jest zdecydowanie najbardiej udaną i równą w dorobku Oi Va Voi. 12 kompozycji cieszy ucho wpływami muzyki świata i różnorodnością brzmień bogatego instrumentarium. A przy okazji to po prostu świetne piosenki, inteligentnie zaaranżowane i pełne wpadających w ucho melodii. Do tego ujmujący głos Bridgette Amofah.

3

BRAND NEW EYES
PARAMORE

Trzecia płyta studyjna Paramore nie była może objawieniem, ale spełniła pokładane w niej nadzieje. Zespół rozwija się swoim tempem i zmierza w dobrym kierunku. Brand New Eyes jest jak dotąd ich najbardziej udanym dziełem i znacznie bardziej dojrzałym, niż poprzednie płyty. Materiał pokazuje, że poza fenomenalną Hayley w zespole są także dobrzy instrumentaliści. Album oferuje szeroki wachlarz emocji: od agresywnie wściekłego Ignorance, przez hedonistyczne Where the Lines Overlap, po refleksyjne Misguided Ghosts.

4

21ST CENTURY BREAKDOWN
GREEN DAY

Przed Green Day'em stało trudne zadanie. Nie jest łatwo nagrywać płytę, gdy ma się za sobą chyba największy komercyjny sukces w karierze, jakim był American Idiot. 21st Century Breakdown jest udanym koncept albumem, jednak momentami sprawia wrażenie zbyt hałaśliwego i nieco "przerośniętego". Jest tu jednak mnóstwo znakomitych piosenek, za które lubimy Green Day, a do tego pozostałości po zmyślnie konstruowanych suitach z AE w postaci tytułowego utworu, czy American Eulogy.

5

DREAM
-123 MIN.

Oczekiwana płyta czeskiego bandu okazała się najlepszą i prawdopodobnie ostatnią zarazem. Szkoda, bo choć dzieło to nierówne, to jednak bardzo udane. Mamy tu wszystko to, co w "minutach" najlepsze: bardzo eklektyczną mieszankę stylów muzycznych, bo jest i trochę rockowo, i trochę bluesowo, i trochę funky, i trochę światowo. Do tego zaskakujące aranżacje i zapadające w pamięci melodie. Muzyka ta jeszcze lepiej radzi sobie na żywo. Albo raczej: radziła.

6

MTV UNPLUGGED
KATY PERRY

Koncertowa płyta Katy Perry w wersji Unplugged ukazała się dosyć niespodziewanie. Jeszcze bardziej niespodziewane było to, że jest to płyta zaskakująco dobra! Nie pokusiłbym się o umieszczenie w tym rankingu płyty koncertowej, gdyby właśnie nie ów faktor zaskoczenia. Po przeprodukowanym, zgwałconym na wylot w radiu albumie studyjnym, Katy wreszcie pokazuje, że potrafi śpiewać, a nie tylko się wygłupiać. Cieszy wyrafinowana wersja I Kissed A Girl, fantastycznie zcoverowane Hackensack i nowa piosenka: Brick By Brick. A nade wszystko rewelacyjny performance samej Katy.

 

Wspomnieć także należy o nowych, również udanych płytach Marka Knopflera (Get Lucky), Porcupine Tree (The Incident) oraz Kultu (Hurra). Nie znalazły się one jednak na liście z powodów, o których napisałem powyżej. Są to albumy "tylko" dobre.

Czasem jednak zdarza się tak, że jakaś piosenka odstaje od reszty. Ma się ochotę słuchać tylko jej na tzw. "repeacie", czaruje swoim brzmieniem, atmosferą, lub po prostu kurewnie dobrą linią melodyczną. Poniżej 6 moim zdaniem najlepszych piosenek roku 2009:

1. Paramore - Careful

Już po pierwszych sekundach utworu porwał mnie mocny riff. Ale Careful to kawałek dopracowany pod każdym względem: bardzo techniczną ścieżką perkusji, świetnie zaaranżowanymi gitarami, ciekawą sekcją basu i rewelacyjnym wokalem, wzbogaconym tekstem, będącym doskonałą ilustracją filozofii wyznawanej przez naszą ekipę w roku 2009.

2. Hey - Vanitas

Hey większego dziwoląga chyba już nie mógł nagrać, jednak ten otwierający MURP dziwoląg jest w moim odczuciu małym dziełem sztuki. Muzyka obecna jest tu szczątkowo. Rozstrojona gitara wybrzmiewa w nierównych odstępach dwoma akordami. Rolę instrumentu perkusyjnego pełnią jakby zakłócenia z płyty winylowej, imitujące niespokojny rytm bijącego serca. Fragmenty elektroniczne rodem z nocnego klubu. A przede wszystkim poruszająco zaśpiewany tekst o śmierci. To się nazywa początek płyty.

3. Oi Va Voi - Travelling the Face of the Globe

Piosenki na nowej płycie Oi Va Voi trzymają dosyć równy poziom, jednak na tym tle tytułowy utwór zdecydowanie się wyróżnia. To piosenka praktycznie idealna, brawurowo zaśpiewane przez Bridgette zwrotki doskonale współgrają z wpadającym w ucho refrenem. Wszystko w wesołym, skocznym stylu zachęcające do zaliczania kolejnych podróżniczych przygód.

4. Green Day - East Jesus Nowhere

Najbardziej udana piosenka na nowej płycie Green Day, doskonale zaaranżowana, z krótką, acz kapitalną sekcją instrumentalną w środku. To Green Day w najlepszej formie, zapewniający bezpardonowy zastrzyk energii w koncertowym stylu.

5. -123 min. - Sol

Chociaż zespół to czeski, potrafi oszukać słuchacza, że pochodzi z Bliskiego Wschodu. Główna w tym zasługa orientalnie brzmiącej gitary Zdenka i fenomenalnego wokalu. Wersja koncertowa była dwa razy dłuższa i dwa razy lepsza, ale ta zarejestrowana na albumie także trzyma poziom.

6. Porcupine Tree - Bonnie the Cat

Kolejny kawałek - dziwadło, chociaż w repertuarze Porcupine Tree zdarza się to jednak częściej. Chociaż ten kawałek jest dziwny nawet jak na nich. Cechują go podobne elementy, co Vanitas Hey'a: zmyślne wtręty elektroniczne, psychodeliczna atmosfera i smaczki realizatorskie. Pulsujący bas przywołuje motyw przewodni z Knight Ridera, a przepyszna partia perkusji pieści libido instrumentalisty.

No, to chyba temat wyczerpany. A jakie są Wasze ulubione płyty i utwory roku 2009?

 

blog comments powered by Disqus

 

www.000webhost.com